Spór Sapkowskiego i CD Projekt, czyli niuanse klauzuli bestsellerowej

7 listopada 2018 |

Od pewnego czasu nie milkną głosy w sprawie Pana Andrzeja Sapkowskiego – najbardziej poczytnego polskiego autora powieści fantasy ostatnich czasów i żądanej przez niego astronomicznej sumy 60 milionów złotych tytułem podwyższenia wynagrodzenia za wyrażenie zgody na stworzenie gry komputerowej opartej na napisanej przez niego sadze „Wiedźmin”. Sprawa jest o tyle ciekawa, że wywołuje skrajne emocje, a w internecie pojawiają się niejednokrotnie sprzeczne opinie, przyczyniające się do coraz większej medialnej burzy. Nie ukrywamy też, że kwota 60 milionów złotych zawsze pobudza wyobraźnię i zachęca do pochylenia się nad tematem. W związku z czym, Patent na kreatywność również postanowił zabrać głos i dołożyć cegiełkę wiedzy do toczących się dyskusji. 

 

Czego dotyczy spór?

 

Dla niewtajemniczonych wyjaśnię, że sprawa toczy się na kanwie słynnych gier RPG, wydanych przez warszawskie studio CD Projekt RED, to znaczy: Wiedźmin (premiera 26 października 2007), Wiedźmin 2: Zabójcy królów (17 maja 2011 roku) oraz Wiedźmin 3: Dziki Gon (19 maja 2015), które niespodziewanie stały się komercyjnym sukcesem, a zysk z ich sprzedaży osiągnął zawrotne sumy. Wbrew pozorom sam Andrzej Sapkowski nie wzbogacił się na niewątpliwym powodzeniu gier. Okazało się, że wątpiąc w pomyślność finansową przedsięwzięcia zadowolił się jedynie oferowaną na początku przez producentów gry kwotą około 35 tysięcy złotych (przynajmniej tak donoszą źródła) i jednoznacznie odrzucił możliwość partycypacji w przyszłych zyskach ze sprzedaży gry, wyrażając się o tego typu działaniach, mówiąc oględnie, w sposób dość lekceważący.

 

Klauzula bestsellerowa 

 

Kamieniem węgielnym sporu pomiędzy Andrzejem Sapkowskim a CD Projekt jest artykuł 44 prawa autorskiego, stojący na straży zasady słuszności, zwany również klauzulą bestsellerową (1). Zgodnie z nim:

 

W razie rażącej dysproporcji między wynagrodzeniem twórcy a korzyściami nabywcy autorskich praw majątkowych lub licencjobiorcy, twórca może żądać stosownego podwyższenia wynagrodzenia przez sąd.

 

Cytowany przeze mnie przepis jest możliwy do realizacji jedynie w postępowaniu sądowym. Dodatkowo, ma charakter bezwzględnie obowiązujący, co oznacza, że nie można go wyłączyć w umowie wolą stron. Zatem, po spełnieniu łącznie dwóch przesłanek, a więc jeżeli: 

  1. zawarto pomiędzy twórcą a nabywcą umowę o przeniesienie prawa autorskich lub umowę licencyjną;

  2. zaistniała rażąca dysproporcja pomiędzy wynagrodzeniem twórcy a korzyściami nabywcy praw lub ich licencjobiorcy;

sąd będzie miał obowiązek stosownego podwyższenia wynagrodzenia. 

 

Na pierwszy rzut oka, sprawa wydaje się więc dziecinnie prosta. Zaistniała rażąca dysproporcja pomiędzy otrzymanym przez Andrzeja Sapkowskiego wynagrodzeniem, a rzeczywiście uzyskanymi korzyściami z eksploatacji gry, na której powstanie Andrzej Sapkowski wyraził zgodę w umowie. W związku z czym, po wykazaniu wspomnianych dwóch przesłanek, sąd powinien podwyższyć mu odpowiednio wynagrodzenie autorskie, a więc zasądzić na jego rzecz dochodzoną kwotę 60 milionów złotych.

 

Pozornie wszystko wydaje się łatwe. Jednak, jak to mówią, pozory mylą, a moja odpowiedź na pytania o prawo autorskie zawsze rozpoczyna się od słów: „to zależy”. 

 

Przede wszystkim należy rozważyć, w jakim celu cytowany przepis został wprowadzony do ustawy?

 

Artykuł 44 jest strażnikiem słusznych interesów autorów. Jak wiadomo, najczęściej słabszą stroną umów zawieranych z podmiotami korzystającymi z dzieł autorskich jest sam autor. To znaczy, że to najczęściej wydawca czy producent dyktują warunki ewentualnego kontraktu, a twórca może się na nie zgodzić lub nie, co powoduje automatyczną rezygnację ze współpracy. Tego typu umowy są bardzo rzadko negocjowane i to jedynie z autorami mogącymi poszczycić się dorobkiem artystycznym, na niekorzyść tak zwanych „świeżynek” w branży. Przepis miał więc na celu zapobieganie nadużywaniu pozycji silniejszej ze stron, tak zwanego autorskiego wyzysku, niezwykle często spotykanego wśród twórców. 

 

Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu

 

Teraz pojawia się pytanie – kto był słabszą stroną umowy na korzystanie z sagi „Wiedźmin” przy stworzeniu cyklu gier? Andrzej Sapkowski czy może początkujący twórcy gry – studenci marzący o własnym projekcie? Odpowiedź, jest oczywista, to pisarz w tamtym czasie dyktował warunki. Odnosząc się z pewną nonszalancją do nietuzinkowych pomysłów stworzenia na podstawie jego powieści gry komputerowej, wybrał pewny pieniądz i zadowolił się oferowaną mu w tamtym czasie gotówką. 

 

Czy to w jakiś sposób zmienia postrzeganie sporu pomiędzy Andrzejem Sapkowskim a CD Projekt? Niekoniecznie. Artykuł 44 ustawy o prawie autorskim to tak zwane „twarde prawo” i nie podlega wyłączeniu umową stron, jak również sam autor nie może się go zrzec. Zatem, pomimo, że to Sapkowski dyktował warunki i był silniejszą stroną umowy i z własnej nieprzymuszonej woli wybrał jednorazowe wynagrodzenie w proponowanej wysokości – prawo wciąż przemawia na jego korzyść i pozwala mu na dochodzenie podwyższenia wynagrodzenia.

 

Gra jako utwór zależny

 

Istnieje jednak, jeszcze jednak okoliczność, którą warto wziąć pod uwagę przy ocenie niniejszego sporu. Wspomniane gry komputerowe to tak zwane utwory zależne, to znaczy nowe utwory powstałe za zgodą autora na bazie utworu pierwotnego. Nie są więc odzwierciedleniem utworu Andrzeja Sapkowskiego jeden do jednego. Co prawda czerpią z niego pomysł, fabułę, odwzorowanie postaci, ale jednocześnie tworzą alternatywne dzieło, w którym wysiłek twórczy współautorów uczestniczących przy jego powstawaniu był równie wysoki jak samego Sapkowskiego. Przy czym, zgodnie z doktryną, korzyści brane pod uwagę przy podwyższeniu wynagrodzenia powinny wynikać z samego utworu (jego cech), nie zaś niezależnych od autora wysiłków gospodarczych – w tym marketingowych, reklamowych podejmowanych przez nabywcę praw.

 

Dzięki stworzonej grze, jej wysokiej jakości, wciągającej rozgrywce, tak naprawdę zyskał sam Andrzej Sapkowski, który stał się, ośmielę się to powiedzieć, bardziej rozpoznawalny, również poza granicami Polski. Przyczyniło się to do wzrostu sprzedaży jego powieści oraz zwiększenia zainteresowania ich tłumaczeniem. (Już słyszę te pełne wzburzenia westchnienia miłośników fantasy.)

 

Biorąc pod uwagę czynniki wskazane powyżej, może okazać się, że ewentualne stosowne wynagrodzenie zasądzone przez sąd, może być znacznie niższe od rzeczywiście żądanego przez Pana Sapkowskiego. Odpowiednie podwyższenie należności nie musi być, bowiem, rozumiane jako odpowiadające jakiejś określonej części korzyści – sformułowanie przepisu w pełni pozwala na przyjęcie zaproponowanego wyżej rozwiązania odwołującego się do hipotetycznej kwoty wynagrodzenia, jakie byłoby w danej sprawie właściwe

 

Istnieje jeszcze jedna ważna okoliczność, która powinniśmy wziąć pod uwagę przy ocenie zasadności roszczeń opartych na art. 44 prawa autorskiego w odniesieniu do tak zwanych zależnych praw autorskich. Jak już wspomniałam, gra stworzona na podstawie powieści stanowi tak zwany utwór zależny. Natomiast, udzielenie zezwolenia na korzystanie i rozporządzanie dziełem zależnym następuje z reguły poprzez umowę pomiędzy twórcą utworu pierwotnego (w tym przypadku Andrzeja Sapkowskiego), a autorem opracowania – CD Project lub czasami dopuszczalne jest udzielenie zezwolenia nawet w formie jednostronnej czynności prawnej. Natomiast, art 44 prawa autorskiego odnosi się wprost do umowy o przeniesienie praw autorskich lub umowy licencyjnej, wobec czego możliwe, że w tej sprawie po prostu nie mógłby mieć zastosowania. Przy czym, część doktryny, uznaje udzielenie zgody na korzystanie i rozporządzanie dziełem zależnym jako swoistą licencję.

 

Sam artykuł 44 prawa autorskiego budzi liczne wątpliwości interpretacyjne, których orzecznictwo, niestety, nie miało jak dotąd okazji wyjaśnić. Może zostaną rozwiane już niebawem, na podstawie opisywanego sporu. 

 

Na marginesie, wspomnę jeszcze o innej ciekawej sprawie dotyczącej, tym razem, filmu dokumentalnego „To Be and To Have” („Być i mieć”) oraz związanej z nim słynnej sprawie sądowej. Nauczyciel, który użyczył swojego wizerunku na potrzeby stworzenia filmu, wierząc w jego misję edukacyjną, po osiągnięciu przez dzieło kasowego sukcesu, zażądał wynagrodzenia stanowiącego część zysków z jego rozpowszechniania. Jak skończyła się ta sprawa? Odpowiedź już w kolejnym artykule. 

 

1) Art. 44 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych należy odróżnić od art. 388 kodeksu cywilnego dotyczącego wyzysku. 

 

Wpis nie stanowi porady ani opinii prawnej w rozumieniu przepisów prawa oraz ma charakter wyłącznie informacyjny. Stanowi wyraz poglądów jego autora na tematy prawnicze związane z treścią przepisów prawa, orzeczeń sądów, interpretacji organów państwowych i publikacji prasowych. Kancelaria Ostrowski i Wspólnicy Sp.K. i autor wpisu nie ponoszą odpowiedzialności za ewentualne skutki decyzji podejmowanych na jego podstawie.

 

 


Skontaktuj się z doradcą

Porozmawiajmy

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Poprzez kliknięcie przycisku „Akceptuj", bądź „X", wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies. Więcej o możliwościach zmiany ich ustawień, w tym ich wyłączenia, przeczytasz w naszej Polityce prywatności.
AKCEPTUJ